niedziela, 15 lipca 2012

Chapter Four


Płynęłam statkiem już dobre parę dni. Miałam nadzieję, że szybko dostanę się do nich. Tam gdzie będę mogła się z nimi przywitać. Był to kolejny dzień, w którym płyniemy i nie widać lądu. Tu się nic nie dzieję. Tylko są jakieś hrabiny, ale panny do którym każdy się zaleca. Nie chciałabym, aby tak do mnie się zalecano. Robili by to, ale… No właśnie, znowu to „ale”. Jestem strasznie poobijana i mam same siniaki na ręce i na całym ciele. Nie ma miejsca, w którym by nie było czerwonego śladu. Oni uważają mnie za niewolnika, któregoś z tych osób. A nikt mnie nie zna.
Westchnęłam.
Na pokładzie nikogo nie było. Wszyscy musieli być już w swoich kajutach czekając aż dopłyniemy. No tak było widać już z daleka zarysy lądu. Ocean był taki spokojny, chodź od dna statku odbijały się fale, a odpryski spadały mi na twarz. Wpatrywałam się w swoją sylwetkę. Niedaleko skakały delfiny. Wyglądało to ładnie. Nie musiałam mieć nawet kajuty, nie miałam żadnych rzeczy. Opierałam się o belkę.
Ciekawe czy ich jeszcze kiedykolwiek spotkam? Kapitan ich był bardzo wyrozumiały. Resztę pieniędzy będę musiała mu oddać. Nie potrzebuję ich. Dał po prostu za dużo. Chciałam tylko w jedna stronę, nie w dwie. A może nie wiedział ile kosztuje jeden przepływ?! Uniosłam głowę wpatrując się w niebo, po którym błąkały się spokojnie białe obłoczki. Żółta jarząca kula parzyła, gdyby nie fakt, że jestem na morzu. Nie czuć tego tak. Przyjemny wiatr dawał ukojenie.
Przymknęłam powieki.
Już niedługo. Za niecały czas. Spotkam się z rodzicami i najlepszą przyjaciółką. Z nimi nacieszę się życiem.  Już nigdy nie opuszczę tej wyspy. To by był grzech, mój grzech. Już nie mogę się z nimi doczekać spotkania. A widziałam po drodze różne floty królewskie jak i innych statków. Wiedzą, że ten statek tylko przewozi ludzi na inne wyspy.
Piraci? Znowu wchodzę na ten temat. Z nimi jest wiele związane. Legendy, skarby, ludzie, więzi? Też prawda. Zawsze chciałam się dowiedzieć jak to było z babcią. Jak poznała dziadka? Będę musiała się tego dowiedzieć. Jak do tego doszło, że tata żyję na tym świecie? Co spowodowało, że babcia była z nim? Zmusił ją, czy naprawdę się zakochała? Nigdy nic nie wiadomo. Ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Nie znałam dziadka, a babcia cieszyła się przez dziesięć lat z życia. Zakochała się w nim i żyła szczęśliwe.
Otworzyłam powieki.
Popatrzałam na mostek, gdzie znajdował się kapitan przy kole sterowniczym. Musiał w końcu ktoś mieć panowanie nad statkiem, i był to on. W noce zawsze stawaliśmy na małą drzemkę. A raczej oni. Ja zazwyczaj nie mogłam zasnąć. Noce dla mnie były czymś magicznym, gdzie mogłam normalnie myśleć.
Noc.. To najlepsza część w ciągu całego dnia. Gwiazdy, księżyc. Wpatrywać w nie się można i myśleć co przyniesie następne jutro. Jakie przygody spotkają? Co takiego wywnioskuje się z tych gwiazdozbiorów? Wszystko można, nawet przyszłość. One nigdy nie znikają. Są lecz ludzie ich nie widzą. Widziałam z bliska wyspę. Doszedł do mnie świeży zapach lasu. Tak, tu wszędzie był lad. Mogłabym na samym środku tej wyspy mieszkać. Tam nikt by nie znalazł żywego ducha. Patrzałam na statki, które stały i delikatnie falowały.
Nareszcie! Jesteś już w domu. Tam gdzie chciałaś. Teraz jedynie trzeba znaleźć dom. Może aż tak bardzo tu się nie zmieniło. To tylko siedem lat. Znajdę wszystko. Zawiał wiatr, który pobawił się moimi włosami. Poprawiłam grzywkę na bok. Cumowaliśmy. Żagle były zwinięte przez załogę. Przycumowaliśmy. Dwóch mężczyzn ze wnętrz położyło deskę. Wszyscy schodzili.
Już niedługo ojcze, matko. Spotkamy się za chwilę. Babciu a do ciebie tez pójdę. Musze się wiele rzeczy dowiedzieć od ciebie, które dotyczą dzidka. - pomyślałam. - Muszę wszystkiego się dowiedzieć. Jesteś moją jedyną nadzieją.
Zeszłam i byłam na deskach w porcie. Kroczyłam szybkim krokiem, aby ich odnaleźć. Byli dla mnie najważniejsi. Widziałam jak w porcie stoją królewskie statki. Ludzie na mnie się patrzeli, a raczej wojskowi. Najwyraźniej poznawali mnie. Słyszałam komentarze od nich w swoją stronę : „Czy to nie była Sakura?”. Każdy jeden zadawał to pytanie. Wyszłam na ulicę. Tam byli ludzie. Biegłam do domu, gdzie kiedyś stał. Nie wiedziałam jak zareaguje ojciec na wieść, że zostałam uwolniona.
Zatrzymałam się przy tym domu co mieszkałam kiedyś. Widziałam straże przed domem, a niedaleko nich matkę i ojca? Tak to byli oni. Ich twarze nie wyrażały szczęścia. Wprost przeciwnie. Ojciec był stanowczy, ale zależało mi bardziej na matce.
-Kapitanie przestańmy jej szukać. Ona dawno może nie żyć. My szukamy ziarnka w wielkiej wodzie. Mogą ją mieć także piraci. A piratów nie idzie łatwo złapać. Dla nich cały ocean jest domem. Nie mają granic. Pokonują każdy zaladek świata! - podniósł głos. Patrzałam przed siebie. Ojciec patrzał na tego mężczyznę zimno. Lecz matka miała spuszczoną głowę. Moje serce aż się ściskało. Robiło mi się jej żal. Jeśli tak wyglądała przez siedem lat, to… Zabije tego, który mnie porwał. Matka uniosła głowę. Jej oczy wpatrywały się we mnie! Lekko uśmiechnęłam się. Ominęła szybko straż zostawiając ich samych. Z jej warg wyczytałam swoje imię. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Mamo. - powiedziałam głośniej.
-Sakura! - podniosła głos. Podbiegła do mnie. Przytuliłam się do niej. - Córeczko - głaskała mnie po włosach. Wtuliłam się w nią. Łkałam. - Tyle lat cię szukaliśmy. Wiedzieliśmy, ze żyjesz. Wiedzieliśmy. - nie odrywałam się od niej. Nie było to mi przeznaczone. Tyle lat minęło. A teraz miałabym to porzucić? Nie ma mowy. Oni są dla mnie wszystkim. Wieczorem odwiedzę jeszcze babcię. Muszę z nią porozmawiać dokładnie o wszystkim. Dziadek musiał coś jej zostawić, aby przekazała mi. Oderwaliśmy się od siebie. Zauważyłam przy sobie ojca.
-Ja…  - nie dokończyłam.
-Nic już nie mów. - znalazłam się w silnych ramionach ojca. Przytuliłam się do niego. On zawsze domagał się wytłumaczenia, ale teraz dla niego było mało ważne. Ogarnął mnie ramieniem. Poczułam też uścisk matki. Oby dwoje przytulali mnie delikatnie. Czułam ich zapach. Tyle lat minęło, a teraz zaczynają rozumieć co to znaczy stracić bliska osobę. Oderwałam się od nich. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Musimy z tobą porozmawiać. - powiedziała matka. Kiwnęłam jedynie głową. Szłam razem z nimi i przekroczyłam próg domu omijając straż. Nie słyszałam barytonu ojca. Nic nie mówił? Albo to ja nie słyszałam jego głosu. Weszliśmy do kuchni. Nie wiedziałam o czym będę miała im opowiadać. Chciałabym trochę pospacerować. Pójść do miejsca, gdzie zawsze chodziłam aby popatrzeć na zachód słońca. Usiadłam wraz z matka przy stole. Ojciec do nas dołączył i usiadł koło matki.
-Jak ty w ogóle wyglądasz.
-Jak niewolnik - uśmiechnęłam się. Ojciec nie był z tego zadowolony, ale to była prawda. Co miałam powiedzieć? Nie chciałam okłamywać ich. Oni patrzeli się na odkryte siniaki, na nadgarstkach i szyi było najgorzej. Tam były oznaki lin, które wcześniej przeszkadzały mi w poruszaniu. Matka uchwyciła moje dłonie i wpatrywała się w nie. Dotykała delikatnie.
-Lecz ty nie byłaś niewolnikiem. Porwali cię od nas. - uśmiechnęłam się. Wszystko robiłam sztucznie, aby myśleli, że cieszę się z powrotu. Ale te lata dały mi w kość. Gdybym pokazała im jaka zimna jestem. Że nie potrafię tak jak kiedyś się uśmiechać. Radość, szczęście, i śmiech? To zniknęło dawno, ale czasami trzeba udawać.
-Kogoś w końcu musieli.
-Gdzie byłaś przez te siedem lat.? - zapytał srogo ojciec. Matka gładziła mi dłonie. Nie bolało, już przyzwyczaiłam się do gorszego traktowania.  Takie to było czymś przyjemnym. Nikt nie wiedział skąd pochodzę jaka naprawdę jestem? Rodzice tez tego nie poznają.
-Tu i ówdzie - powiedziałam lakonicznie.
-Tu i ówdzie? - zapytał ojciec - Szukałem cię po wszystkich wioskach. A nigdzie nie mogłem cię znaleźć. Gdzieś ty u diabła była? Zawsze byłaś krok do przodu przed nami? W jakich ty byłaś wioskach.?! - podniósł delikatnie głos. Wiedziałam, ze się na mnie trochę wkurza za to, ze nie próbowałam wrócić do nich wcześniej. To była nie prawda! Zawsze próbowałam!
-Wszystkich. Miałam dużo właścicieli. Tez mieszkałam parę miesięcy na morzu. - wyszeptałam ostatnie zdanie. Byłam wśród najgorszego łotra, tak mi się najprzynajmniej zdawało. Od niego miałam więcej siniaków. Odwdzięczę mu się w stu procentach… - Ale wróciłam do was.
-Właśnie. Wróciłaś. Jak? Tyle lat byłaś w niewoli, a raptem uciekłaś?
-Nie. To nie było tak. Uciekałam wiele razy, ale zawsze wpadałam w ręce handlarzy. Już nie miałam siły na uciekanie. Nie wiem czemu, ale parę dni temu poczułam, że będzie jakaś nadzieja na odejście. I tak się stało. Najpierw zostałam kupiona przez jakiegoś faceta. Lecz potem… - przerwałam na moment.
-Za ile cię kupił ten mężczyzna?
-Pięćset jenów.
-Co! Tak mało! - fuknął. To było mało racja, ale to był przetarg. Więc na tym świecie jest możliwe wszystko. Patrzałam na ojca, który stukał palcami w blat. Poganiał mnie ręką, abym szybciej mówiła.
-Potem pokazał się jeszcze jakiś mężczyzna, który zaczął się z nim targować o mnie.  W końcu tamten uległ i mnie oddał.
-Ile?
-Czter… - nie dane mi było dokończyć.
-Nie mów mi, ze dał mniej - pokręciłam głową.
-Cztery i pół tysięcy jenów. - powiedziałam. - Powiedział, ze mnie wypuści w Sunie. Tak się stało. Dał mi sakiewkę złota i wyruszyłam tutaj do was. Nie wiem czy zdołam mu się kiedykolwiek odwdzięczyć. Tyle lat minęło, gdy ostatni raz was widziałam. A teraz mogę być z wami. - patrzałam na nich.
-Jeszcze jedno mnie nurtuje - popatrzałam na ojca. - Dlaczego nie użyłaś niczego skro wszystko umiałaś? Umiesz władać szpadą, walczyć w ręcz. A ty nic nie zrobiłaś.
-Nie potrafiła bym… - powiedziałam i spuściłam głowę. - To byli zwykli ludzie. Piraci to co innego, lecz ludzi nie mogła bym zabić lub uderzyć. - mówiłam. Wiedziałam, że jego wzrok jest srogi niczym brzytwa przecinająca skórę. Bałam się konfrontacji z piratem, ale jeśli kiedykolwiek będę miała stanąć w twarzą w twarz. Zrobię to i spróbuję chodź trochę zabić lub drasnąć go.
-Co z tego! - fuknął. - Porwali cię, a to już jest coś, by zabić ich. Wzięli cię od nas. Nawet nie wiesz jak cierpieliśmy. Chcieliśmy cię mieć obok siebie. Chodź przyznam, że to dało ci w kość i jesteś jeszcze piękniejsza niż byłaś. Nie jesteś taka pulchna. Będziesz z pewnością miała dużo adoratorów. - uśmiechnął się - Tylko muszą zniknąć te siniaki. A każdy będzie cię chciał. - co on wygaduje. Nie chcę mieć mężczyzny. Sama mam zamiar sobie go wybrać. Z miłości, nie przymusu. Nie będę na nikogo zwracała uwagi.
-Tylko, ze na pewno na nich nie będę zwracała uwagi.
-O czym ty mówisz?!
-Tato, nie chcę abyś ty lub mama przymuszali mnie do tego. Sama znajdę sobie partnera, z którym spędzę całe życie. Chcę go kochać z miłością, a  nie z przymuszenia. - powiedziałam. Chciałam, aby zrozumiał. Zrozumiał co mam na myśli, mówiąc, że chcę być szczęśliwa w małżeństwie.
-I tak jak babcia trafić? - zapytał groźnie.
-Ona jest szczęśliwa nadal. Urodziła ciebie i jest szczęśliwa, ze tak wyszło.
-A ja nienawidziłem mego ojca. Za to kim był i co zrobił własnej wnuczce. - wypowiedział zaciskając dłonie w pięść. On nie wiedział dokładnie co mi zrobił. Nawet matka nie wiedziała. Była przy tym babcia. Ona jedyna wszystko wie i by mi mogła opowiedzieć wszystko. Od początku do końca.
-A co z babcią? - zapytałam.
-Siedzi w domu i majaczy niestworzone rzeczy. - powiedziała matka. - Nie chcemy jej się narażać. Wolimy tam nie chodzić, sądzimy że coś ją dopadło. W niezrozumiałym dla nas języku mówi. Nic nie rozumiemy. Nikt jej nie może zrozumieć. Sądzimy, ze to piracki język. Ale cały czas powtarza twoje imię. - mówiła mama. Tu coś nie grało. Czemu powtarza moje imię? Coś mi tu nie pasuje. Coś musi być z nią nie tak? Ale na pewno nie jest chora psychicznie! Odwiedzę ją.
-Moje imię? - zapytałam. Kiwnęła głową. - Muszę się z nią zobaczyć.
-Oszalałaś! - fuknął ojciec. - Jutro z samego rana wypływamy.
-Gdzie?
-Do Kiri. Mama, ty i ja. Chcieliśmy po drodze cię szukać, ale jak sama wróciłaś to lepiej. Jedziemy na omówienie pewnych spraw związanych z polowaniem piratów i jakie są ich najczęstsze ataki. Każdy ma dosyć ich, więc chcemy ich wyeliminować. Powiesić wszystkich na szubienicy. - wzdrygnęłam się lekko. To ludzie, a nie można ich nawrócić?
-A nawró… - nie dokończyłam.
-Nie! - podniósł głos ojciec. - Nie da się! Oni mordują bez rozsądku. Tak jak jeden z nich jest bezlitosny, pełen zgrozy. Nikomu nie oszczędzi życia jak idzie nie po jego myśli. Tez nie będzie się bawił z kobietami. Zastrzeli je też w każdej chwili. Ten jeden człowiek nie ma litości dla ludzi. Bierze wszystko co przepadnie mu w ręce.  Miałem szczęście, że w ogóle puścił nas. - mówił. On go spotkał? Nie możliwe. Jeśli jest taki groźny to nie powinien mieć dla nikogo litości. A puścił by kapitana floty królewskiej? To głupota. Coś musiał mieć w zanadrzu.
-Widziałeś go?
-Tak. I nie chciałbym, aby to ciebie spotkało. Dlatego chcę ciebie chronić. Żaden szczur wodny nie ma prawa dotknąć mojej pięknej córuni. Zabił bym go jakby ciebie ruszył. Obojętnie jaki, to dostał by kulkę w łeb, albo rozszarpał bym go. - mówił. Patrzałam na niego. Mówił poważnie. Zrobił by to! Nie było by potrzeby, poradziłabym sobie. Znam to co mnie nauczył. Nie potrzebuję więcej. Piraci najczęściej walczą szpadami.
-Nie będzie takiej potrzeby. - uśmiechnęłam. - A właśnie. Hinata jest u siebie?
-Nie. Popłynęła z ojcem w podróż. Powiedziała też, że może ciebie znajdzie. - mówił. Przymknęłam powieki.
-Babcia mieszka tam gdzie wcześniej? - zapytałam.
-Tak, ale… - powiedziała matka.
-Muszę z nią coś wyjaśnić.
-Nie dogadasz się z nią. - mówiła - Ona tylko bełkocze. Zostań lepiej. - mówiła. Nie mogłam. Miałam wiele spraw do obgadania z nią. Ona jest jedyną pomocą w tym wszystkim. Wytłumaczy mi wszystko. A dziadek zrobił coś co chciał, albo planował. A może coś nie poszło mu z planem? Chciał aby chłopiec dostał to przeklęcie?! Nie dziewczyna. To by się zgadzało wtedy.
Wstałam odchodząc.
-Sakura!
-Musze się z nią zobaczyć! Ona jedyna mi to wytłumaczy. Ona wie wiele o dziadku. Wy nigdy nie chcieliście o nim mi mówić, ale ona mi powie. Musze wszystko o nim wiedzieć. Od samego początku do końca. - powiedziałam stanowczo. Odchodziłam w stronę drzwi. Wiedziałam, ze ojca to zdenerwuje. A plotka na pewno już się rozeszła, że jestem już w wiosce. Cała i zdrowa. Tylko z siniakami i zadraśnięciami. Wyszłam z budynku. Teraz będą mnie na każdym kroku pilnować. Tego nie chcę. Popatrzałam na niebo. Słońce było jeszcze wyżej niż w podróży. Mijałam ludzi, którzy wpatrywali się we mnie.
Piratów chcą powiesić na szubienicy, ale… Czy warto? Zamiast tych mogą pojawiać się jeszcze gorsi i straszniejsi. Ci, którzy będą mordować bez ograniczeń. I z tego się cieszyć. To właśnie będą robili inni… Zabawiać się w mordowanie niewinnych ludzi. Stanęłam przy jednym z przyulicznych sklepów z sukniami. Wpatrywałam się w nie. Były piękne… Nie dla mnie. Takie to tylko dla córki gubernatora.
Odeszłam w stronę domu babci. Stanęłam na progu. Nic się nie paliło. Nie było widać oznak życia. Czemu ojciec ja tak traktuje? Jest dobra kobietą. To nie jej wina, że zakochała się w dziadku. Życie jak i miłość płata figla. A ja zawsze wieże w każdą miłość. Tato zawsze mówił, ze on jej nie kochał. Sądziłam inaczej. Za chwilę wszystko sobie wyjaśnimy.

~*~
Następny. Mam nadzieję, ze się podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz